+
J
2,1-11
W Kanie Galilejskiej odbywało się wesele
i była tam Matka Jezusa. Zaproszono na to wesele także Jezusa i Jego uczniów. A
kiedy zabrakło wina, Matka Jezusa mówi do Niego: Nie mają już wina. Jezus Jej
odpowiedział: Czyż to moja lub Twoja sprawa, Niewiasto? Czyż jeszcze nie
nadeszła godzina moja? Wtedy Matka Jego powiedziała do sług: Zróbcie wszystko,
cokolwiek wam powie. Stało zaś tam sześć stągwi kamiennych przeznaczonych do
żydowskich oczyszczeń, z których każda mogła pomieścić dwie lub trzy miary.
Rzekł do nich Jezus: Napełnijcie stągwie wodą! I napełnili je aż po brzegi.
Potem do nich powiedział: Zaczerpnijcie teraz i zanieście staroście weselnemu!
Oni zaś zanieśli. A gdy starosta weselny skosztował wody, która stała się winem
- nie wiedział bowiem, skąd ono pochodzi, ale słudzy, którzy czerpali wodę,
wiedzieli - przywołał pana młodego i powiedział do niego: Każdy człowiek stawia
najpierw dobre wino, a gdy się napiją, wówczas gorsze. Ty zachowałeś dobre wino
aż do tej pory. Taki to początek znaków uczynił Jezus w Kanie Galilejskiej.
Objawił swoją chwałę i uwierzyli w Niego Jego uczniowie.
Matka
Kościoła. Pozornie takie oczywiste, takie nasze, takie Polskie.
Przyzwyczailiśmy się do Maryi. Jest nam Polakom szczególnie bliska. Jednak
popatrzmy na kościoły majową porą. Chciałoby się zawołać: dzieci przyjdźcie do
Matki. Ze wzruszeniem patrzę na matki, babcie prowadzące za rękę dzieci na
majówkę, na Mszę świętą. Gdzie szukamy pomocy? W Kanie wina mieli na cały
tydzień. Dzięki komu? My tez tego „wina” możemy mieć pod dostatkiem.
xmk
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz